Jakiś czas temu zakupiłam mini blaszkę, przez co na szczęście i nieszczęście zdarza mi się częściej piec małe co nieco. Tym razem była to zebra, zawsze chciałam spróbować zrobić te urocze paseczki, a jak przychodziło co do czego, to ostatecznie piekłam co innego. Tym razem się udało.
Moją zebrę tak jak napisałam, zrobiłam w małej blaszce, dlatego zrobiłam ją z mniejszej ilości składników, jednak wyszła baaaardzo wysoka, dlatego podam Wam przepis na normalną, dużą blachę.
Jak to przy bezglutenowych bywa, miałam małe trudności, ale myślę, że spisałam się całkiem dobrze. Ale do rzeczy, składniki:
5 jajek
2 i 1/2* szklanki mąki bezglutenowej (mix uniwersalny + mąka kukurydziana)
1 i 1/4 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
1 i 1/2 szklanki cukru
1 cukier wanilinowy
1 szklanka oleju
1 szklanka wody
3 łyżki kakao
Zaczynamy oczywiście od jaj,ucieramy je mikserem wraz z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Cały czas miksując dosypujemy przesianą mąkę, następnie powoli wlewamy olej i stopniowo wodę. Na koniec ustawiamy mikser na najniższe obroty i dodajemy proszek do pieczenia. Masę dzielimy na pół. Do jednej części dodajemy kakao i delikatnie mieszamy, tak żeby połączyło się z całością.
Niestety w tym momencie pojawił się problem, o ile kakaowa masa miała dobrą, w miarę gęstą konsystencję, o tyle masa biała była strasznie rzadka, dlatego spokojnie dosypałam jeszcze parę łyżek mąki tak, żeby uzyskać konsystencje masy kakaowej.
(tutaj też zaczęłam się zastanawiać o co chodzi z tym proszkiem do pieczenia dodanym na końcu, bo według mnie nie robiło to większej różnicy, aczkolwiek jeśli jest ku temu powód i ktoś go zna to proszę podzielcie się Waszą wiedzą!!;))
Kiedy masy mają już odpowiednią gęstość przechodzimy do działania. Do wysmarowanej i oprószonej mąką blaszki wlewamy ciasto. Robimy to naprzemiennie, zaczynając od wlewania ciasta na samym środku. I tak dwie łyżki ciemnego ciasta, dwie łyżki białego ciasta, dwie ciemnego, dwie jasnego itd itd, aż ciasta nam braknie. Takie o to pomazane cudo wkładamy do piekarnika o temperaturze 200 stopni, i pieczemy jakieś 50 minut do godzinki, pamiętajcie żeby nie otwierać piekarnika wcześniej.
Kiedy ciasto się upiecze wyciągamy je z pieca, i kroimy... ale poczekajcie aż wystygnie!!! ;)
A o to moja zebra z koślawymi paskami w całej okazałości:
Nawet jeśli paski nie wyjdą Wam idealne, tak jak na niektórych zdjęciach w googlach, to proszę miejcie to gdzieś:) gwarantuję, że największą frajdą i tak będzie nalewanie ciasta i oczekiwanie na to co ciekawego wyjdzie Wam po ukrojeniu kawałka :)
Smacznego i udanej zabawy:)
* myślę, że na wszelki wypadek spokojnie możecie przygotować 3 szklanki mąki.
pięknie wygląda :) !
OdpowiedzUsuńAle ładna, w środku wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
Wygląda rewelacyjnie. ..piekę w środę :)..mniam ;)
OdpowiedzUsuńale śliczne :) spróbuję, czy ma smak z dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńprzed chwilą zrobiłam zebrę bezglutenową dokladnie z takich składnikow, ale wyszdł mi zakalec zamiast zebry. Piekę różne bezglutenowe ciasta i wychodzą mi tylko kruche, cała reszta opada.
OdpowiedzUsuńhmm a z jakiej mąki pieczesz? może też winny być piekarnik, mi też często właśnie z tej przyczyny coś nie wychodzi, bo z góry się spiecze a z dołu nie dopiecze.
UsuńŚwietny przepis. Zebra wygląda wspaniale:)
OdpowiedzUsuńdziękuje i polecam:) bo smakowała równie dobrze:)
Usuń