wtorek, 9 października 2012

Bezglutenowy suprajs :)

Rok akademicki czas zacząć ... co za tym idzie? a no zeszłoroczna powtórka wyjazdów do Opola, całodzienne siedzenie i marudzenie na wykładach i KAWA! A jak kawa to najlepiej w Book a Coffee*!

Przeurocze miejsce znajdujące się zaraz obok uniwersytetu. 
Z zewnątrz taka sobie o to knajpka, ale jak wejdzie się do środka to robi bardzo przyjemne wrażenie. Kanapy... każda z innej bajki, na półkach od groma różnych książek, duże zdjęcia, plakaty i obrazy na ścianach! naprawdę klimatyczne miejsce, a co jest najlepsze?? zapach! od razu po wejściu można poczuć piękny zapach świeżo parzonej kawy!! Duży plus również dla obsługi:) Aż żal, że zjazdy są tylko co dwa tygodnie!

Kiedy stoję z dziewczynami przed ogromną tablicą i patrzę na te wszystkie kawowe nazwy, zawsze zastanawiam się którą z nich mogę ja! Przeważnie mój wybór pada na late w kubku, nie żebym narzekała, bo jak dla mnie to najlepsza kawa jaką piłam, ale korci mnie spróbować coś innego. I tak razu pewnego skusiłam się na kawę z białą czekoladą i chyba malinami, nie pamiętam już dobrze, ale za to pamiętam jak miła dziewczyna mnie obsłużyła! Jak zawsze zadałam milion pytań: jaka czekolada jest w środku?, jaki syrop dolewają do kawy?, czy mogę przeczytać skład? itd... owszem jak mały paranoik! ale przezorny, zawsze ubezpieczony! Dziewczyna odpowiedziała na wszystko, ba! wręcz zadzwoniła do koleżanki również bezglutenowej, która kiedyś tam pracowała, z pytaniem które kawy może mi polecić i czy w którychś coś może złego się chować. Byłam naprawdę pod wrażeniem!

No ale to tylko kawa, a co z całą resztą pyszności, które zza lady się do mnie uśmiechają i mnie wołają? Dziewczyny często biorą jakieś ciastko francuskie, tak mi się przynajmniej wydaje, a ja siedzę tylko z moim late, ale... i tutaj właśnie suprajs:


TARTA BEZGLUTENOWA! Będąc w sobotę w Opolu z moim G. musiałam mu pokazać to miejsce! wchodzimy, zamawiamy, nawet już zapłaciliśmy i naglę patrzę na ciasta i od razu w oczy rzuciła mi się tarta z dużym napisem GLUTEN FREE! Byłam w szoku i w siódmym niebie jednocześnie! Oczywiście nie mogłam odmówić sobie kawałka! Dodam jeszcze, że były dwa rodzaje, jedna posypana dużą ilością orzechów, z karmelem i bliżej nie określoną masą, polana czekoladą. Natomiast druga polana była białą czekoladą i posypana migdałami, co w środku mam nadzieję, że dowiem się w najbliższym czasie:)


Ogromna to była niespodzianka i liczę na to, że będzie ich jeszcze więcej. W końcu do kawy będę mogła wziąć jakieś słodkości! 
A tak na poważnie, miejsce naprawdę godne uwagi! Ja polecam ze względu przede wszystkim na rewelacyjną kawę, ale też ze względu na niespodzianki! Nie ukrywam, że czekam na więcej:)

* http://bookacoffee.pl/
http://www.facebook.com/book.acoffee?ref=ts&fref=ts

12 komentarzy:

  1. pół roku temu jak tam byłam- bodaj w maju to oczy na mnie wystawili i pytali o co mi chodzi, także niezły szok, zaproponuj im przystąpienie do menu bez glutenu, ja zaproponowałam restauracji festivalowa, mam nadzieję że przystąpią, a koło uniwerka na kośnego ale od strony kina jest sklep z jedzonkiem bezdlutenowym- szkoda że odkryłam to dopiero jak sie wyprowadziłam
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie muszę to zrobić, ale najpierw może jakieś materiały podrukuje, żeby od razu dać im do ręki, bo do paru restauracji pisałam maila, i nie było odzewu niestety;/

    OdpowiedzUsuń
  3. to wyślij prośbę o te materiały do stowarzyszenia i jakbyś jeszcze mogła i miała te matriały to podejdź do festivalowej (na kościuszki)- tak jest młody szef. zresztom w book- u też- to jest jak dobrze pamiętam inicjatywa studentów bądz absolwentów dostali na to dofinansowanie z uni eurupejskiej, pamiętam jeszcze jak ten lokal stał wiele lat pusty i straszył fajnie że zrobili tam kawiarnie, żeczywiście jest tam bardzo sympatycznie
    pisałam jeszcze do Quchni - co mogę u nich jeść- ale nmie mieli w nosie, wogóle moja wizyta tam po diagnozie to nieporozumienie, mały koszmar a ja wtedy świerzo zdiagnozowana
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie jakąś godzinkę temu pisałam do stowarzyszenia, czekam na odzew! co do Quchni nie ma chyba nawet co próbować, w godzinach obiadowych tam jest taki tłok, że mimo wszystko chyba bałabym się coś kupić,bo pewnie w natłoku ludzi by się Panie pomyliły. Tą Festivalową muszę sprawdzić, bo nie wiem dokładnie gdzie to jest, ale obiecuje się rozejrzeć:) jak będę miała jakieś wieści na pewno dam znać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jak idziesz Krakowską z pkp powiedzmy w kierunku conieco, po prawej stronie masz bank pko - trzeba skręcić w prawo i po lewej stonie jest właśnie festiwaliowa a po prawej przychodnie, salony sukien ślubnych,
    w Quchni jedyne co mi dali to gołąbka z surówką za surówkę zapłaciłam tyle co za 2 gołąbka- naiwna myślałam że surówkę dostanę w zamian za sos - panie stwierdziły że sos jes gratis i nie doliczany do ceny- wogóle obsługa w stosuku do mnie była fuj
    jako "zdrowa" często tam jadłam ( jestem zdiagnozowana dopiero 21 kwietnia tego roku)
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  6. początek to oczywiście plan dojścia do festivalowej - sory zadużo naraz myślałm
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  7. hehe zorientowałam się :D mam nadzieje ze tam kiedyś trafię:)
    w kwietniu to rzeczywiście nie dawno, ale pewnie już zdążyłaś się trochę przyzwyczaić:)?

    OdpowiedzUsuń
  8. przyzwyczaiłam się pod warunkiem, że jestem w domu to jest ok, jak na mieście złapie mnie głód, jest kiepsko, na wakacjach wpadłam w depresje - mieli mnie w nosie- pierwszy raz od diagnozy czułam się chora ( mimo zgody na piśmie że mogę przyjechać)- skończyło sie jadłowstrętem, sorki, że tak późno odpisuje - byłąm 3 dni w szpitalu
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomyśl sobie, że nie jesteś sama:) Ja też często łapałam doła na jakichś wyjazdach, ale to w końcu mija :) co do miasta to naprawdę polecam uzbroić się w termos :) zawsze można zabrać ze sobą coś ciepłego, zwłaszcza w zimne dni, a do tego jaka satysfakcja, że nie trzeba wydawać pieniędzy na jedzenie na mieście i stać w kolejkach :)
    mam nadzieje że w szpitalu to nic groźnego, pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  10. w szpitalu to sytuacja .... sprzed diagnozy tzn. żelazo mi poleciało a ja biorę żelazo dożylnie
    wpadłam na podobny pomysł: do szpitala wziełam pudełka z obiadem na 3 dni- wcześniej wiedziałam, że jadę na tyle dni, tylko jestem na czymś w rodzaju dziennego pobytu w nocy nocleg na mieście a do południa bliska znajomość z kolerzanką kroplówką :)
    w ogóle bardzo miło mnie zaskoczyli bo dowiedziałam się że mikrofalówka jest na oddziale (zamkniętym) a ja w przychodni, jak włamałam się na oddział (zmaknięty i starylny coś a'la intensywna- podobne warunki higieniczne) to panie chyba pielgniarki (w czymś co nazywa się "kuchnia" - raczej dla personelu) bez najmniejszego problemu, bez ochrzanu w stylu co ja tu robię nie w jednorazowym ubranku poprostu odgrzały mi obiad - jestem naprawdę w szoku
    opcjaa z termosem jest świetna tylko ta cena
    Pozdrawiam Nika

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja na szczęście nie miałam okazji po diagnozie być w szpitalu, oby jak najdłużej, ale wtedy na pewno też wezmę swoje jedzenie:):) mam tylko nadzieje, że będzie tak jak u Ciebie i będzie gdzie odgrzać:)
    Co do ceny termosu, fakt sporo, ale naprawdę nie będziesz żałować:)

    OdpowiedzUsuń