środa, 5 grudnia 2012

Motywacja...

Początki? Tragiczne! 
Jak ktoś mi powie, że to nic takiego zmienić dietę, to chyba padnę. Zastanówmy się, jeśli ktoś jadł normalnie przez około 20 lat, i nagle dowiaduje się, że nie może jeść na przykład chleba? No masakra jak się patrzy. Nagle trzeba zmienić wszystkie swoje przyzwyczajenia, smaki, zachcianki, a skąd brać motywację, kiedy inni wcinają kolejnego pączka?

Dla mnie początki były naprawdę trudne, ale patrząc na to z perspektywy czasu stwierdzam, że dałam radę. Oczywiście nie obyło się bez płaczu, o czym już kiedyś wspominałam. Potem przyszedł strach, wkurzenie i zdrowy rozsądek. Tak sobie myślałam, że skoro już mam to co mam, muszę do tego przywyknąć. Wgłębiłam się więc w temat, czytałam jakie są objawy, jakie są skutki choroby, co się dzieje kiedy nie przestrzega się diety i nagle stało się, znalazłam swojego kopa, swoją motywację.

Chyba dla każdej młodej kobiety najważniejsze jest to, aby mieć w przyszłości dzidziusia. Kiedy przeczytałam, że choroba powoduje bezpłodność i trudności z donoszeniem ciąży zaniemówiłam. To jest to, co do tej pory trzyma mnie przy tak rygorystycznym przestrzeganiu diety. Powiem więcej, nawet zwiększone ryzyko zachorowania na raka jelita nie było takie istotne jak właśnie bezpłodność. Teraz kiedy mam na coś ochotę myślę o tym, o czym czytałam i samo przechodzi.

Co jeszcze? Wystarczyło kilka miesięcy, nie pamiętam dokładnie, chyba niecałe 2, żeby poczuć się lepiej. Nic nie jest lepszym odstraszaczem jak właśnie przypomnienie sobie o tym, jak fantastycznie czułam się przed dietą. Jak mogłam sobie leżeć w łóżku, najchętniej się z niego nie ruszając, i .... zwijając z bólu;/
To naprawdę działa...

A na koniec coś w rodzaju dziecinnych sposobów... nadałam imię. Skoro i tak będziemy ze sobą do końca życia, to przynajmniej się cholero wstrętna nazywaj:) tak więc przedstawiam Celinę. Wydaje się śmieszne? I o to chodzi, śmiechem można rozładować napięcie i stres, więc czemu z tego nie skorzystać??

Widzę, że wiele osób ma problemy z tym, żeby znaleźć motywację do trzymania diety tej czy innej. Zdecydowanie łatwiej jest, kiedy naprawdę poznamy naszą chorobę. Jej przyczyny i skutki. Moja rada... skoro nie możesz się jej pozbyć, to się z nią zaprzyjaźnij:)

Może i Wy macie jakieś sprawdzone sposoby żeby się zmotywować?? Chętnie poznam:)
Tym którzy tych sposobów jeszcze nie znaleźli życzę powodzenia i cierpliwości, w końcu musi być lepiej:)

3 komentarze:

  1. hej, wczoraj trafilam przypadkiem na Twojego bloga. Od maja jestem na diecie bezglutenowej takze przez 20 lat moglam jesc wszystko normalnie.. tak czytam Twój post i czuje się jakbym pisała to sama ja. Zycze powodzenia i fajnie ze sa osoby ktore prowadza tego typu blogi :) em.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam podejrzenie celiaki. nareszcie , nareszcie jakas diagnoza. do tej pory przeleżalam w łożku chyba z 5 miesiecy - przeszłam biopsję szpiku i podwyższone markery nowotworowe (ca 19,9). nikt nie wiedział co mi jest i słyszałam tylko w kółko ze mam jesc. nawet jedna mądra lekarka stwierdziła ze skoro chudne i mam słabą odpornosc powinnam sobie zrobic badania na HIV. lekarze rozwalili mnie chyba psychicznie. jeśli to tylko to - zeby tylko to . damy rade - to tylko dieta a nie rak powodzenia. ja czekam na potwierdzenie diagnozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojj, rzeczywiście brzmi to nieciekawie, zdecydowanie czułabym się podobnie! mam nadzieje, że faktycznie okaże się, że to tylko celiakia, bo mimo wszystko i mimo że czasem nie jest łatwo, da się z tym żyć! trzymam kciuki, żeby w końcu była dobra diagnoza!

      Usuń