poniedziałek, 14 lipca 2014

Post pokonkursowy :)

W ramach wyjaśnienia, wyniki konkursu nie pojawiły się na blogu, z racji tego, że udział wzięło tylko kilka osób na facebooku. Tam były osoby zainteresowane, więc tam pojawił się wynik. Nie mniej jednak post pokonkursowy z zabawnymi chwilami z Waszego życia pokazać się musi;) 

Ja sama chciałam Wam napisać swoją śmieszną historię i im dłużej się zastanawiałam to tym bardziej dochodziłam do wniosku, że takiej nie miałam. Fakt zdarzały się historie, ale nie wiem czy do końca uznać je za zabawne, bo bardziej są one porażające, a nie śmieszne. Przykładem takim, może być zdarzenie, które już kiedyś opisałam na blogu, mianowicie wizyta w pewnej knajpce w Świnoujściu, gdzie życzliwy kelner chciał naprawić swój błąd jak mniemam i po tym jak podał mi sałatkę z grzanką (gdzie prosiłam bez grzanki), wspaniałomyślnie zabrał mi ją z talerza. Dodam, że talerz jak i ręka kelnera, która w nim wylądowała znajdowały się tuż przede mną:P 

Innym przykładem może być wypad do KFC, gdzie pytałam o sosy do sałatek. Standardowo, najpierw zapytałam czy mogę poczytać składy, bo chcę sprawdzić czy zawierają gluten, na co Pani stwierdziła, że nie ma w nich jogurtu więc raczej są bezglutenowe!!!

Przykładów takich mam wiele, ale tak jak już powiedziałam, nie wiem czy zaliczać je do śmiesznych! W tych wypadkach bawi bardziej niewiedza ludzi, a nie sama sytuacja, a to chyba nie o to chodzi. Dochodzę do wniosku, że nie możemy wyśmiewać ludzi za ich nie wiedzę na temat glutenu, bo przyznam, że dopóki u mnie Celina się nie pojawiła, sama też nie miałam o nim pojęcia:)

A teraz tak jak obiecałam, wrzucam Wasze historie, nie ma ich dużo, ale zawsze coś;)

"Na samym początku diety bg, kiedy to moja dieta była wybrakowana,a mój organizm wyniszczony pan doktor w odpowiedzi na radę jak uzupełnić wszelkie niedobory (lekarz starej daty) powiedział mi: "Proszę Pani ludzie w Afryce to jedzą korzonki i żyją, to co mi tu Pani wymyśla!". Początkowo byłam przerażona, ale z czasem to stało się super kawałem o lekarzach (z życia wzięte)."

"Moja córka (5 lat) jest na diecie od 5 miesięcy. Jakiś czas temu podczas wspólnego spaceru babcia chciała jej zrobić zdjęcie na tle wiatraka. Poleciła by córka stanęła w polu pełnym zboża. Na co mała z wielkim oburzeniem odparła:" Babciu no coś ty! Przecież to gluten"

"Było to zaraz po diagnozie, pierwsze wakacje, zdecydowałam się na wyjazd za granicę. Już pierwszy tydzień zwiedzania mieliśmy za sobą, a jeszcze nie trafiliśmy nigdzie na bezglutenową knajpkę, w której mogłabym zjeść coś pysznego, w końcu nie przygotowanego przeze mnie. Trafiliśmy na nocleg u znajomych do miasteczka pod Barceloną. Znalazłam w Internecie informację z hiszpańskiej Telepizzy, że w tej miejscowości jest możliwość zamówienia bezglutenowej pizzy! Poczułam się wtedy jak w niebie! Przywieźliśmy ją do znajomych do domu, żebym mogła spokojnie zjeść kolację razem z nimi. URADOWANA pierwszy raz od dnia wyjazdu na widok PRZEPYSZNEJ pizzy (od tamtej pory już nigdzie tak pysznej nie jadłam), zaczęłam konsumować. Po chwili podbiegły do mnie dzieci znajomej i słodkimi minkami, w języku hiszpańskim zaczęły tłumaczyć, że chciałyby też zjeść. I co ja na to? Myślałam, że się popłaczę wszyscy zgromadzeni, widząc chyba wtedy moją minę domyślili się, że nie za bardzo mam ochotę się nią dzielić na szczęście wytłumaczyli dzieciom, żeby mi jej nie jadły Moja radość była bezcenna Wszyscy do dziś to wspominamy ze śmiechem."

"Najzabawniejszą historią jaka mi się przytrafiła to moja radość kiedy brownie bezglutenowe okazało się dużo lepsze smakowo niż zwykłe radość nie do opisania, bo nie ukrywajmy, że potrawy bezglutenowe rzadko można określić mianem bardzo pysznych, wręcz wyśmienitych. Dodatkowo zabawnymi reakcjami są reakcje ludzi dowiadujących się, że jestem na diecie bezglutenowej i ich pytania typu: "serio? Fajnie" chociaż tak naprawdę nie mają o tym pojęcia."

Bardzo Wam dziękuje za te historie, bo przy każdej się pośmiałam i jakoś tak mi się raźniej zrobiło:)

Na koniec chciałam jeszcze podzielić się z Wami tym co mnie ostatnio bardzo bawi, a może bardziej denerwuje?  Parę razy jak na pewno i wy zauważyliście, na wieść o jakimś produkcie bezglutenowym, który nie ma tego może napisanego na opakowaniu, ale ze składu ewidentnie wynika, usłyszałam, że zawiera on to to i jeszcze tamto, czego trzeba unikać jak ognia! Tym czymś mogą być np azotany, aromaty, syrop glukozowo-fruktozowy i pewnie cała długa lista. Powiedzcie czy to nie przesada?? Jak dla mnie to trochę tak, bo zaraz wyjdzie na to, że nic nie zjemy, bo niestety tak jest, że żywność jest przetwarzana i faszerowana jakimiś świństwami, czego nie unikniemy niestety! Oczywiście nie pochwalam tego, żeby jeść tylko i wyłącznie takie produkty, ale uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem! I to jak widać pomału dotyczy wszystkiego począwszy od wódki, fajek, jak i innych produktów. 

Tak sobie myślę, od ponad 4 lat jestem na diecie, mam momenty, że płakać mi się chce, bo czegoś z glutenem zjeść nie mogę! I miałabym sobie jeszcze na każdym kroku odmawiać produktów, które w swoim składzie mają np. wspomniany już syrop glukozowo-fruktozowy? który dodam jest praktycznie wszędzie? Nigdy w życiu! oczywiście wierzę w to, że są osoby, które takich produktów nie jedzą i unikają ich jak ognia, ale czy przez to trzeba na każdym kroku trąbić, że one są złe, i że ich nie wolno, i że one są nie zdrowe itd? Wydaje mi się, że każdy sam wybiera i nie ma co wzbudzać w innych ludziach poczucia winy z tego powodu :D A swoją drogą zawsze się zastanawiam, czy osoby które to piszą, faktycznie na co dzień zawsze takich produktów nie jedzą, nawet tak od czasu do czasu:P??

Spodziewam się, że znajdą się zwolennicy i przeciwnicy moich słów i za chwilę mogę stać się tu wygwizdana za takie podejście, ale tak jak już napisałam, chyba każdy ma swój rozum i nie będzie się faszerował tylko "nie zdrowym" jedzeniem, ale w jego diecie pojawią się też produkty nie przetworzone, lub zrobione samodzielnie od A do Z. Po za tym, może zamiast wyszukiwać tych złych rzeczy, cieszmy się, że w sklepie mamy coraz większy wybór nawet wśród produktów nie oznaczonych i że producenci nie wrzucają już glutenu gdzie popadnie;)Dla mnie to ogromna radość dy znajduję coś, co nie jest oznaczone jako bezglutenowe, ale nadaje się do zjedzenia przez znas, w innym wypadku chyba bym zwariowała widząć tyle pysznych rzeczy na półkach, których ja nie mogę:) 
Tym miłym akcentem chciałabym zakończyć ten gigantyczny post, po którym składam gratulacje tym, którzy przebrnęli do końca i nie zanudzili się przewijając pasek ku dołowi;)
Pozdrawiam Was serdecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz