Zakupy! (mowa oczywiście o tych jedzeniowych)
Czy należą do przyjemności? mogłabym się kłócić zwłaszcza na początku diety! Kiedy to nie wiadomo na co patrzeć. Idziesz do sklepu i zamiast ładować wszystko do koszyka, nie zważając na ilości, cenę itp., musisz czytać, patrzeć, oglądać, czy coś aby nie zawiera glutenu i nie działa na ciebie jak trucizna. A takich rzeczy niestety można znaleźć wiele.
Osobiście swój pierwszy bezglutenowy zakup wspominam najgorzej jak tylko potrafię! Były to bezglutenowe bułki firmy B. Wyglądały uroczo, małe złociutkie bułeczki, zapakowane w folię napompowaną powietrzem, z niebieską etykietką. Wystarczył jeden kęs, żebym znienawidziła to pieczywo raz na zawsze. Żeby poczuć ten smak, proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że właśnie wkładacie do buzi łyżkę piasku i staracie się ją przełknąć!* Chyba nic więcej nie trzeba dodawać.
Następnym razem odwiedziłam sklep ze zdrową żywnością w Gliwicach, chciałam mniej więcej poznać towary! O ile dobrze pamiętam wyszłam ze sklepu z czymś w rodzaju płatków kasztanów?
Doszłam do samochodu, zadowolona z siebie i swojego dziwnego zakupu, usiadłam i czytam. Bla bla bla... może zawierać śladowe ilości glutenu. No i masz, wysiadłam z auta i pomaszerowałam z powrotem do owego sklepu, gdzie pani zrobiła oczy, bo ona nie zauważyła. (W tym momencie muszę dodać, że należę do tych rygorystycznie przestrzegających diety, więc wszystkie śladowe ilości uważam za zło, tak więc kiedy zobaczyłam je na etykiecie najnormalniej spanikowałam, zwłaszcza, że były to początki).
Jeśli chodzi o zakupy w sklepach, należących do tych normalnych, bardzo pomocne okazało się forum http://forum.celiakia.pl/. Swego czasu zaglądałam tam... często to mało powiedziane, usłyszałam nawet, że traktuje to forum jak jakąś sektę. Ale skoro mogłam tam znaleźć wszystko, to czemu miałam sobie żałować.
Zakupy teraz? Bez żadnego problemu,fakt dalej trzeba czytać, ale teraz przynajmniej wiem czego szukać na etykiecie, ponad to jest coraz więcej sklepów, coraz więcej oznaczonych produktów, które nie straszą długim opisem i dziwnymi nazwami na etykiecie. No i są też sklepy internetowe, zbawienie dla ludzi, którzy mają nie po drodze:) Też korzystam, szybko, sprawnie, smacznie, nawet czasem gratisy się trafią, o życzeniach na święta nie wspomnę;)
Co do sklepów stacjonarnych, to polecam ten na Górnych Wałów w Gliwicach**, dużo produktów, ciekawe produkty, no a jaka miła obsługa;) także zapraszam do Kasi.
Myślę sobie, że dla początkujących przydałaby się krótka instrukcja co kupić, żeby zacząć?
Na pierwszy rzut deska plastikowa do krojenia i sitko/durszlak, niestety takiego używanego przez glutenowców nie można.
Przyda się też mąka (mix uniwersalny, mąka kukurydziana, albo ziemniaczana,
dla miłośników makaronów polecam ten w Auchanie za około 4zł(taniej nie ma nigdzie!),
ryż, ale ten akurat dostępny jest w każdym spożywczym.
Jeśli ktoś lubi kotlety w panierce, to oczywiście wymienić bułkę tartą, na taką bezglutenową, ja osobiście wolę grillowane, bez panierki:)
Przyprawy! tak one niestety też.
Chleb oczywiście! według mnie zjadliwy jest tylko ten z Schära.
Cała reszta wyjdzie w praniu.
Czy jedzeniowe zakupy będą jeszcze przyjemne? na pewno, z czasem, z dłuższym czasem, kwestia wprawy, w końcu wszystkiego można się nauczyć:)
* z całym szacunkiem dla chorujących od zawsze, którzy nie poznali smaku świeżego chlebka z chrupiącą skórką obsypaną przypieczonym sezamem!
**http://www.facebook.com/SmakiNatury Polecam:)
Nie bardzo chwyciłem o co chodziło z tym durszlakiem i przyprawami.
OdpowiedzUsuńjuż tłumaczę, jeśli chodzi o durszlak, ma on dużo małych dziurek, które czasem mogą się nie domyć i może się w nich znaleźć np. odrobina makaronu, mąka i inne takie, więc bezpieczniej mieć swój osobny, i nie ryzykować jakichś okruchów, bo szkodzi nawet najmniejsza ilość:)
OdpowiedzUsuńco do przypraw, to często na etykietach możemy znaleźć informację o śladowych ilościach glutenu, i niekoniecznie są one w składnikach, często po prostu przyprawy są produkowane/pakowane na liniach, na których pojawia się gluten, dlatego też bezpieczniej kupować takie bez śladowych ilości i mieć spokojną głowę, że nic oprócz np. bazylii nie znajduje się w opakowaniu:) udało mi się rozjaśnić?
aaaa teraz kumam ;)
OdpowiedzUsuńA propos chleba, duża część chorujących od zawsze przechodzi prowokacje i więc choćby wtedy ma okazję go spróbować (poza tym nie sądzę, żeby było wiele osób które nie spróbowały nawet bez prowokacji). Choć jest lepszy od bezglutenowego, to i tak jak dla mnie żaden wypas. Myślę, że to, że niektórzy za tym chlebem tak rozpaczają, to kwestia przyzwyczajenia do ubóstwa krajowej kuchni, kiepskiej organizacji, i/albo absolutnego braku czasu. W niektórych kulturach nie jedzą chleba w naszym rozumieniu, albo chleba w ogóle i dobrze się mają. Nie ma to jak świeża indżera albo roti dżala :). Masa ciekawych dań z innych kuchni jest poza tym naturalnie bezglutenowa, a na dodatek pyszna, smutny schabowszczak czy łazanki niech się chowają.
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy ma jakieś swoje ulubione smaki, mi osobiście chleba zwykłego glutenowego brakuje bardzo, i głównie jego, mimo że jadam naprawdę różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńSama nie podjęłam się jeszcze pieczenia chleba, ale coś czuje że i tak nie wyjdzie mi taka piękna błyszcząca, chrupiąca skórka, aczkolwiek spróbować w końcu muszę:)
Co to takiego indżera i to drugie ciekawie brzmiące coś:)??