środa, 14 listopada 2012

Moje paranoje, czyli co nie daje spokoju początkującemu celiakowi...

Zanim zostałam zdiagnozowana o chorobie trochę mówiła mi siostra, a to z racji tego, że miała w swojej grupie w przedszkolu pod opieką celiakowego chłopca. Pukałam się w czoło kiedy po raz kolejny słyszałam, że nie może użyć tego samego noża, którym chwilę wcześniej przygotowywała dzieciom coś do jedzenia. Oczywiście z czasem sama zaczęłam łapać się na tym, że wiele czynności budzi we mnie niepewność. 

Chyba na pierwszy rzut przyszedł blat kuchenny. Oj długo zastanawiałam się czy jak wytrę go zwykłą szmatką, to czy na nim gluten nie zostanie, czy to wystarczy, żeby sobie przygotować na tym blacie jedzenie. To pytanie nurtowało mnie jeszcze bardziej, kiedy moja siostra o to pytała, bo sama nie była pewna! Jakimś cudem w końcu trafiłam na konferencję do Katowic* gdzie mogłam zadać owo pytanie. Ku mojej uciesze nie zostałam wyśmiana, zlinczowana, czy też obrzucona groźnymi spojrzeniami... Pani z Warszawy krótko, acz stanowczo stwierdziła, że jeśli przetrę blat ściereczką z jakimś detergentem nie powinno być problemu. Ja jako paranoik oczywiście wolę użyć deski plastikowej, żeby przypadkiem nie dojść do mąki, która kryje się w zakamarkach blatu czy deski drewnianej. Z deską drewnianą jest o tyle problem, że tam faktycznie jest dużo rowków w które wchodzi mąka i ciężko ją doczyścić.
Dwa... rosół. O gorączkę przyprawiał mnie widok mojej mamy nalewającej sobie zupę. Normalny człowiek nie widzi w tym nic szczególnego. Ja widzę chochlę, która dotyka pszennego makaronu i ląduje z powrotem w garnku, po czym pełna chochla ląduje na moim bezglutenowym talerzu. Na początku do tego stopnia się tego bałam, że jak tylko widziałam, że gdzieś prysnęła zupa z glutenowego talerza, miałam opory ją zjeść. Po ponad dwóch latach z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wszyscy nauczyli się nalewać zupę nie dotykając makaronu, więc stres przy obiedzie już mi nie grozi;)

Trzy... mąka z chleba. Tak się składa, że rodzice mają sklep spożywczy, przez co zdarza mi się chwilowo przejmować obowiązki, między innymi odbieranie pieczywa. Na początku łapałam się na tym, że kiedy wykładałam chleby przestawałam oddychać, myślałam, że wraz z powietrzem wciągnę pył z mąki, który się wtedy dosyć mocno unosił. Podobnie było kiedy miałam komuś ten chleb sprzedać, ręce miałam z mąki, w ogóle czułam, że cała jestem z mąki!! Na szczęście teraz zdaję sobie sprawę z tego, że wystarczy umyć ręce i nie ma problemu. Co prawda nie do końca jestem pewna z ta mąką w powietrzu, dlatego do tej pory odczuwam niechęć do wykładania pieczywa. 

Cztery... paranoja mojej siostry. Tak jak mnie męczył blat, tak moją siostrę męczyło picie z tej samej butelki. A co jak ktoś zjadł zwykłą bułkę, a potem się napił, a potem ty się napijesz? a gluten to wtedy nie przejdzie?? a jak się całujesz i G. coś wcześniej jadł? Szczerze? skąd ja mam to wiedzieć:) Na to pytanie nie znam odpowiedzi, staram się o tym nie myśleć, po prostu przyjęłam, że to nie możliwe, żeby takie coś miało szkodzić, co za tym idzie piję z butelki, co więcej z przyjemnością się całuje!

Pewno wyszukałabym jeszcze sporo przykładów, myślę, że na pewno kiedyś powstanie druga część tego posta! Dam sobie rękę uciąć, że znajdą się teraz osoby, które popukają się po głowie i pomyślą to co ja myślałam jak mówiła mi o celiakii moja siostra. Znajdą się takie, które machną na to ręką, przeczytają i tyle. Ale na pewno znajdą się też tacy paranoicy jak ja i bardzo bym chciała żeby wiedzieli, że nie tylko oni są takimi dziwakami:):)

* Konferencje odbywają się w różnych miastach, często z okazji międzynarodowego dnia celiakii, ja bardzo polubiałam, czuję się jak wśród swoich, poza tym nie ukrywajmy, jest co degustować:)
Więcej o konferencjach na stronie http://www.celiakia.pl/

3 komentarze:

  1. Witaj!
    To jest nas dwoje takich "dziwaków" ;) - możemy sobie podać ręce. Dzięki twojemu tekstowi kilka moich znaków zapytania doczekało się odpowiedzi, ale sporo pozostaje nadal w sferze niewiadomych. U mnie rozpoznano celiakię 4 miesiące temu i nadal błądzę we mgle. Zazdroszczę Tobie tego, że miałaś przyjemność uczestniczenia w konferencji na temat tego schorzenia. Ja ciągle czekam na takie dobrodziejstwo - może się doczekam i będę mogła być mądrzejsza.
    Puki co dzięki wielkie za ten blog jest dla mnie bardzo pomocny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi słyszeć raz że pomogło, a dwa że nie jestem sama:):) Początki zawsze są trudne, trzeba jakoś przebrnąć, co do konferencji to zdarzają się stosunkowo często, ale niestety w miejscach jak dla mnie dosyć dalekich, typu Warszawa, Kraków, Wrocław, poczytaj na stronie może akurat do któregoś miasta będziesz miała blisko:)a co do Twoich niewiadomych, jak coś Cię nurtuje to pytaj, może akurat będę znała odpowiedź:) pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Fajnie tu u Ciebie. Ja na swoim blogu jeszcze nie umieściłam przepisów na dania bezglutenowe. Ale może zimą...., wtedy mam więcej czasu. I nie jesteście dziwakami. Chcecie zdrowo żyć. Zapraszam na www.agroturystyka-chutor.eu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń